Było słoneczne, piątkowe popołudnie, 15 stycznia 2010 roku. Lekarze już kilka miesięcy wcześniej powiedzieli mojej mamie, że przyjdę na świat dokładnie tego dnia, a jako że od zawsze byłam grzecznym dzieckiem urodziłam się w przewidzianym przez specjalistów terminie. Rodzice wybrali mi imiona Pola Zofia, to drugie na cześć obu babć. W tej kwestii nie miałam zbyt wiele do powiedzenia, bo jeszcze nie umiałam mówić.
Trzy lata później, w sylwestrową noc 2012 roku, na świat przyszedł mój brat Kuba. Fajerwerki oglądał już razem z mamą. Obiecała mu wtedy, że już zawsze w jego urodziny cały świat będzie świętował.
I tak powstała nasza rodzina, której historię chcę opowiedzieć.
Rodzice poznali się dzięki cioci Alinie, siostrze taty, która po ślubie zamieszkała w Osieku, niedaleko domu rodzinnego mamy. To była miłość od drugiego wejrzenia.
Rodzice wzięli ślub w roku 2009.
Urodziłam się w szpitalu w Oświęcimiu, a pierwsze trzy lata życia mieszkałam u dziadków ze strony taty, w Zatorze.
Miasto Zator, założone ponad 700 lat temu, położone jest w zachodniej Małopolsce, w Kotlinie Oświęcimskiej, nad rzeką Skawą. Liczy ok. 4 tys. mieszkańców. Słynie z licznych stawów, jest stolicą Doliny Karpia.
Kiedy byłam malutka, mama spacerowała ze mną w wózku po bocznych dróżkach, wśród pól. Kilka lat później powstał w tym miejscu największy w Polsce park rozrywki Energylandia.
Rodzice wybudowali dom w Osieku, piętnaście kilometrów od Zatora i Oświęcimia, na działce, która należała do mojego dziadka, a wcześniej pradziadka i prapradziadka.
Oboje rodzice pracują w muzeum Auschwitz-Birkenau.
Moja mama przed ślubem nazywała się Anna Kramarczyk.
Nazwisko Kramarczyk pochodzi od zawodu kramarza czyli sprzedawcy. Jak wynika z dostępnych ksiąg parafialnych, nazwisko Kramarczyk pojawiło się pierwszy raz w Polsce w 1606 roku, kiedy ślub w Grójcu na Mazowszu wzięli Jakub i Jadwiga Kramarczyk. W Małopolsce w roku 1616 urodził się Jakub Kramarczyk syn Reginy i Macieja (w Raciborowicach, parafia Węgrzce). W moim rodzinnym Osieku – Agnieszka Kramarczyk, córka Jana i Jadwigi urodziła się 29.01.1764 (dane pochodzą z ksiąg grodzkich oświęcimskich).
Osiek to duża wieś, ma 29 km2, które zamieszkuje 6,8 tys. mieszkańców. Miejscowość powstała w XIII w. Nazwa pochodzi od budowanych na leśnych terenach obronnych warowni z pni drzewnych. Zadaniem załogi tych warowni, a także okolicznej ludności, było strzeżenie powierzonego odcinka granicy lub szlaku.
Osiek stanowił jedną z najbogatszych posiadłości w okolicy Oświęcimia. W XVIII w. nazywany był „państwem osieckim”. W XIX w właściciel Osieka hrabia Rudziński rozwinął gospodarkę rybną, hodowlę bydła i drobiu. Założył browar, gorzelnię, fabrykę dachówek i cegielnię.
W 1940 r. okupanci niemieccy wysiedlili właścicieli dworu i zagrabili ich dobra. W następnym roku ten sam los spotkał również mieszkańców Osieka. Dla osadników niemieckich i urzędników wysiedlono 110 rodzin, a przesiedlono 66. Siłami ludności wyburzono 30 domów mieszkalnych i 41 gospodarczych.
Do najważniejszych zabytków Osieka należy pałac pochodzący z drugiej połowy XVIII w., gdzie w w 1915 r, gościł marszałek Piłsudski, w 1919 dowódca II Brygady Legionów gen. Józef Haller a w 1929 prezydent RP prof. Ignacy Mościcki. We dworze gościł też malarz Julian Fałat (1891-1925), który stworzył tutaj wiele obrazów związanych z przyrodą i zabytkowym XVI- wiecznym kościołem w Osieku.
Gmina Osiek wchodzi w skład związku kilku gmin p.n. „Dolina Karpia” i jest ciekawym terenem turystycznym.
Moja mama ma jednego brata Rafała. Ich rodzice, a moi dziadkowie to Zofia Bębenek i Szczepan Kramarczyk. Dziadkowie poznali się w 1979 roku na weselu wspólnej koleżanki, ślub wzięli w dniu 23.08.1980 r. w Grojcu, skąd pochodziła babcia. Przez pierwszy rok po ślubie mieszkali w domu pradziadków, a potem przeprowadzili się do Osieka, gdzie wybudowali dom. Babcia była szwaczką, dziadek pracował w firmie chemicznej, oboje są już na emeryturze. Prowadzą małe gospodarstwo, hodują kury i króliki. Dziadek lubi spacerować, majsterkować i bawić się z psem, a babcia czytać, pracować w ogrodzie i gotować nam smakołyki.
Zanim dziadkowie przenieśli się do nowego domu, spędzili kilka lat u prababci Anny, mamy mojego dziadka Szczepana. Dom prababci wybudował tuż przed wybuchem I wojny światowej mój prapradziadek Maciej Kramarczyk dla swojego syna Michała (ojciec dziadka). W domu był jeden pokój i kuchnia, w drugiej części była stajnia; pradziadek trzymał tam krowy i konia. Maksymalnie mieszkało tam 13 osób. Obok stała szopa i stodoła, za domem był tzw. dołek dla kaczek. Z boku rósł sad śliwkowy.
Pradziadek Michał, ojciec dziadka Szczepana urodził się 7.07.1887 r. Był rolnikiem. Miał dwie żony. Z pierwszą żoną, Zofią Jekiełek, miał jedenaścioro dzieci:
Dwoje dzieci zmarło jako niemowlęta, reszta dożyła dorosłości. W zeszłym roku zmarła ostatnia osoba z tego rodzeństwa, Rozalia, miała 98 lat.
W roku 1914 wybuchła I wojna światowa. Pradziadek został wysłany do Bośni. Wojnę przeżył i wrócił do domu.
W roku 1952 pierwsza żona pradziadka zachorowała i zmarła. Wówczas mój 66- letni pradziadek Michał, ożenił się z prababcią Anią Jekiełek, która miała wtedy 34 lata. Pradziadek nie szukał miłości a kogoś kto zadba o gospodarkę i dom… Niektóre dzieci pradziadka były starsze od jego nowej żony a nowy teść byłby jego rówieśnikiem. Ślub odbył się 29.07.1953 r., w środę.
Wkrótce urodził się mój dziadek Szczepan, a trzy lata później jego siostra Elżbieta. Niestety pradziadek nie miał już cierpliwości do małych dzieci. Zmarł w roku 1973. Mój dziadek miał wówczas 19 lat. Musiał pójść do szkoły wieczorowej i do pracy, aby utrzymywać mamę i młodszą siostrę.
Prababcia była osobą bardzo spokojną, rodzinną i bogobojną. Bała się technologii, nie umiała przełączyć kanału w telewizorze. Mama pamięta, że kiedy miała kilka lat, babcia Ańcia uczyła ją jak pleść wianek. Nie miała go czym związać, wyciągnęła z kieszeni chusteczkę do nosa, podarła i nią związała wianek. Mama ciągle nosi ten obraz w pamięci.
Kiedy we wrześniu 1939 r. wybuchła II wojna światowa, wielu osieczan, w tym prababcia z rodziną, uciekało na wschód bo słyszeli, że „Hitler idzie, wydłubuje ludziom oczy i odcina języki”. Nie uciekli jednak daleko, tylko do sąsiedniej wioski i widząc, że taka ucieczka nie ma sensu, wracali do domów.
Ańcia doczekała się wnuczki (moja mama), która dostała po niej imię i wnuka Rafała. Dwa lata po jej śmierci urodził się jeszcze jeden wnuk, syn cioci Eli zwanej Elzą, Marcin.
Prababcia Ańcia urodziła się 8.07.1919 jako druga z pięciu córek Elżbiety Kruczały:
Dziewczynki miały dwóch różnych ojców, którzy byli braćmi! Praprababcia Elżbieta Kruczała wyszła za mąż pierwszy raz 27.01.1914 r. za Józefa Jekiełka. Oboje pochodzili z Osieka, pracowali na roli.
Józef poszedł na wojnę w 1914 r. Pewnego dnia, po kilku latach od wybuchu wojny, Elżbieta wróciła do domu z pola i z przerażeniem zobaczyła, że w łóżku leży jakiś obcy włóczęga! Narobiła okropnego hałasu, zbiegli się sąsiedzi, sprawdzili kto to i okazało się, że to jej mąż! Wojna tak go zmieniła, że Elżbieta go nie poznała. Józef wrócił do domu bardzo chory. Żył jeszcze kilka lat ale w 1924 r. zmarł na gruźlicę. Brat Józefa, Franciszek postanowił ożenić się z wdową, urodziła się kolejna córeczka Albinka. Franciszka spotkał ten sam los, co brata, w 1928 r. zabrała go gruźlica. Elżbieta urodziła ostatnie dziecko, Zosię 16.03.1928 r., a jej mąż zmarł dzień później! Elżbieta została sama z pięcioma małymi córeczkami, już nigdy nie wyszła za mąż. W domu była bieda, dziewczynki musiały iść na służbę. Całe życie bardzo się lubiły i wspierały, kiedy najstarsza z nich zmarła, zostawiając maleńkie dzieci, siostry postanowiły się nimi zaopiekować.
Praprababcia Elżbieta mówiła, że nigdy nie żyło jej się lepiej jak za czasów Galicji, czyli przed I wojną światową. Zmarła w 1944.
Zosia robiła najlepsze kulki z dmuchanego ryżu. Nie wyszła za mąż, poświęciła się wychowaniu osieroconego siostrzeńca. Pozostałe siostry założyły rodziny.
Nazwisko Jekiełek było w naszych stronach na tyle popularne, że prababcia nazywała siebie Anna Jekiełek Wacławianka– od imienia swojego dziadka. Rodzina Jekiełków mieszkała w starym domu, który przetrwał wiele lat i był ostatnim domem w Osieku krytym strzechą. Był zamieszkały jeszcze w latach 90-tych.
Znane są dane rodziców i dziadków praprababci Elżbiety – byli to Franciszek Kruczała (syn Tomasza i Marianny Rajczykiewicz) i Katarzyna Spiesz (córka Andrzeja i Marianny Jekiełek). Jej mężowie – bracia Józef i Franciszek byli synami Wacława (ur. 1865 r. syn Wojciecha i Anny Spiesz) i Katarzyny Jekiełek (córka Wojciecha i Agaty Płonki).
Jeden z braci Elżbiety wyjechał do Ameryki i pisał listy, które dalej są w archiwum rodzinnym.
Pradziadek Michał, ojciec dziadka Szczepana, urodził się 7.07.1887., również w Osieku. Pochodził z wielodzietnej rodziny, miał dziesięcioro rodzeństwa:
Jego rodzicami byli Maciej Kramarczyk (1840-1912) i Agnieszka Domasik (1854-1933). Para ta była dobrze znana we wsi, bo Maciej był długoletnim wójtem Osieka, podobnie jak jego dziad Jan (1772-1846), ojciec Jędrzej (1807-1878) i dwaj bracia- Tomasz i Franciszek.
Franciszek zasługuje na szczególną uwagę, gdyż bardzo wiele osiągnął jak na tamte czasy. Był największym rolnikiem we wsi, założył pierwszą pocztę, został posłem na Sejm Galicyjski we Lwowie, mimo że skończył tylko 2 klasy, bo jego ojciec Jędrzej mawiał: „Synu, ten kto się zna na piśmie, ten się pierwszy do piekła wciśnie”. Franciszek Kramarczyk od 1885 r. prowadził kronikę rodziny i wsi, którą z czasem nazwał „Kroniką wszechświata”.
Jeden z braci pradziada Michała, Adam, był ofiarą zbrodni katyńskiej. Urodził się 19.12.1896. Był posterunkowym policji, służbę pełnił na terenie dzisiejszej Białorusi. Zginął w Miednoje w 1940 r. Miał 44 lata.
Z innym bratem pradziada Michała, Janem, łączy się ciekawa historia. Jan urodził się 6.04.1881. W rodzinie od lat krążyła opowieść, że został przez swojego ojca wysłany do Ameryki i ślad po nim zaginął. Był to rok 1903. 120 lat później okazało się, że Jasiek został wygnany bo miał nieślubne dziecko. Jednak gdy urządził się w Ameryce, ściągnął tam dziewczynę i córkę, tam się z nią ożenił. Urodziła mu jeszcze kilkoro dzieci, niestety zmarła młodo, a John Kramarczyk żenił się jeszcze dwukrotnie. Małe dzieci z pierwszego małżeństwa oddane zostały na wychowanie obcym ludziom. Dopiero wiele lat później wnuki i prawnuki Jana odnalazły się dzięki badaniom DNA. Jan-John nigdy nie wrócił do Polski.
Jedna z sióstr pradziadka, Elżbieta wyszła za mąż za kowala Józefa Wądrzyka z wioski obok, Polanki Wielkiej. Kowal znany był z tego, że wyrywał ludziom zęby, bo we wsi nie było dentysty.
W czasie II wojny światowej spotkała ich ogromna tragedia, jeden z synów trafił do obozu Auschwitz i tam zginął.
Pradziadek Michał miał braciszka Ignasia, który, mając 13 lat, popełnił samobójstwo. Był pastuszkiem, pasł krowy, ale pewnego dnia, te mu uciekły. Ignaś tak bardzo bał się kary ojca, że od powrotu do domu wolał śmierć. Pradziadek nigdy o Ignasiu nie zapomniał, umierając, wołał jego imię.
Znamy nazwiska rodziców i dziadków prapradziadków Kramarczyków.
Maciej był synem Jędrzeja (1807-1878) i Agnieszki, też z Kramarczyków (1813-1869). Jego dziadkami byli Maciej Kramarczyk (ur. 1770) z żoną Elżbietą Urbańczyk oraz Jan Kramarczyk (1772-1846) z żoną Małgorzatą Hałat.
Praprababka Agnieszka Domasik była córką Jakuba (syn Wojciecha ur. 1791 i Anny Klęczar ur. 1793) oraz Marianny Jekiełek.
Moi przodkowie żyjący w Osieku w XIX w. nie mieli łatwo. Polska wtedy nie istniała, nasze okolice, czyli dzisiejszy powiat oświęcimski, należały do Galicji, leżącej w zaborze austriacko-węgierskim. Chłopi byli własnością pana. Musieli bardzo ciężko pracować, nie mogli opuścić wioski, zmagali się z głodem i epidemiami. Na dodatek byli nieraz karani przez zarządcę majątku. Zachowała się skarga chłopów z Osieka z 1802 r. na urzędnika Fidycego, który okrutnie karał chłopów, czasem niesłusznie, skazując ich na baty. Na liście pokrzywdzonych jest też nazwisko Jan Kramarczyk, prawdopodobnie mój przodek, który otrzymał pięć batów i niesłusznie musiał odpracować dwa dni pańszczyzny a jego parobek otrzymał aż piętnaście kijów. Takie sytuacje powtarzały się do 15.05.1848, kiedy w Galicji zniesiono pańszczyznę.
Babcia Zosia, z domu Bębenek, mama mamy, pochodzi z miejscowości Grojec, która według pewnych źródeł jest jedną z najstarszych miejscowości w Polsce.
Grojec w gminie Oświęcim może liczyć aż 6500 lat! Zebrany w trakcie wykopalisk archeologicznych materiał pozwala datować jego powstanie na 4500 – 4000 lat p.n.e, Półtora kilometra od dzisiejszego centrum Grojca, odkryto grodzisko z końca tzw. kultury łużyckiej. Okazało się, że w I wieku p.n.e. na tzw. „Górze Grojeckiej” była osada. Potomkowie tych ludzi zamieszkiwali tam, aż do połowy XIII wieku. Natomiast pierwsze zapisy nazwy miejscowości pojawiają się w roku 1285. Wieś nazywała się wtedy Groyez. W 1364 roku wieś zwie się – Grodecz, w 1442 r. – Grodicz, a w 1537 roku używana jest nazwa – Grodziecz. Nazwy te, oznaczały miejsce ogrodzone, oddzielone i zabezpieczone od napaści nieprzyjaciela. Zamieszkiwały tutaj znane rody Porębskich, Nielepców, Szembeków, Radziwiłłów.
Babcia Zosia ma troje rodzeństwa:
Rodzice babci dalej żyją. Pradziadek Władysław urodził się 13.04.1934r. Niedawno obchodziliśmy jego 90. urodziny! Pradziadek pracował w Zakładach Chemicznych „Oświęcim”, od wielu lat jest na emeryturze. Ślub z prababcią wziął, mając 23 lata, wybudował dom. Kiedy miał 45 lat, urodziła się jego najmłodsza córka Iwonka, jego oczko w głowie.
Pradziadek miał czworo rodzeństwa, które już niestety nie żyje:
Pradziadek z wielkim smutkiem wspomina braciszka Remika, który zmarł jako dziecko. Tata pradziadka – Stanisław Bębenek zmarł młodo, bo w wieku 38 lat. Dwa lata później wybuchła II wojna światowa. Praprababcia Marianna często nie miała co dać dzieciom jeść. Z bólem serca musiała oddać jednego z synów, Remika, na wychowanie innej rodzinie. Po kilku miesiącach 11- letni Remik zachorował na tyfus i zmarł. Rodzeństwo bardzo to przeżyło, a ciocia Otylia nigdy nie wybaczyła mamie, że oddała braciszka.
W 1945 roku Rosjanie, którzy wkroczyli do miasta i obozu Auschwitz, rozbili w ogrodzie u praprababci Marianny kuchnię polową. Cała rodzina bardzo się wtedy bała, bo mówiono, że Rosjanie traktowali ludzi z okolic gorzej, niż Niemcy. Praprababcia Marianna była już wtedy od kilku lat wdową.
Prapradziadek Stanisław (1899 – 1937) miał dwóch braci i trzy siostry. Jedna z nich została wydana za mąż w wieku zaledwie 15 lat. Zachowało się jego zdjęcie z dzieciństwa wraz z rodzicami Kazimierzem (1850-1925) i Franciszką Heród (1859-1935).
W Libiążu, niedaleko Chrzanowa w woj. małopolskim, znajduje się dzielnica zwana Bębenki. Prawdopodobnie tam są korzenie tej części mojej rodziny, a nazwa przysiółka ma pochodzić od nazwiska przodków.
Mama pradziadka nazywała się Marianna Kurzydym. Urodziła się 13.04.1902 (dokładnie w tym samym dniu urodziny ma jej syn, mój pradziadek Władek). Marianna miała siostrę bliźniaczkę Zofię, młodszą siostrę Katarzynę i dwóch braci. Straciła mamę, mając 12 lat.
W archiwum rodzinnym zachowało się też zdjęcie na którym jest najprawdopodobniej mama Marianny a babcia mojego pradziadka, Anastazja Szczerbowska z rodzicami i rodzeństwem.
W księgach parafialnych z parafii Grojec nazwisko Szczerbowski widnieje na zmianę z nazwiskiem Mydlarz. Zastanawiam się, czy przydomek Mydlarz nie pochodził od profesji wykonywanej przez któregoś z mych pradziadów.
Znamy nazwiska przodków pochodzących z Grojca, ale niewiele o nich wiadomo. Najwcześniejszym przodkiem tej linii jest mój 8x pradziadek Gotfryd Burman urodzony w 1730, czyli blisko 300 lat temu, który był myśliwym na dworze hrabiego Szembeka w Grojcu.
Moja prababcia Stanisława (ur. 13.12.1938) pochodzi z rodziny Sporyszów, również z Grojca. Z pradziadkiem mieszkali na tej samej ulicy, znali się od dziecka. Wzięli ślub w roku 1957. Prababcia również pracowała w Zakładach Chemicznych w Oświęcimiu, tak jak pradziadek.
Dom, w którym pradziadkowie zamieszkali po ślubie, budował tata prababci, Franciszek Sporysz (1889-1961) z żoną Józefą Niedzielą (1893-1970). Franciszek był kowalem, osobą majętną, pierwszy we wsi miał telewizor. Podobno cała wioska schodziła się do jego domu oglądać „Bonanzę”.
Prapradziadkowie Sporysze mieli jedenaścioro dzieci:
Prababcia była najmłodsza z rodzeństwa. Żyje już tylko jedna siostra prababci, Maria, właśnie skończyła 90 lat.
Moje nazwisko brzmi Płoszczyca i pierwszy raz pojawiło się w Małopolsce w roku 1679, kiedy urodził się Stanisław Zawada, syn Jana i Katarzyny Płoszczyca z Dobrej. Rodzina dziadków Płoszczyców pochodzi z Włosienicy koło Oświęcimia. 9.11.1778 urodził się tam Marcin Płoszczyca syn Franciszka i Jadwigi, byli to pierwsi odnotowani Płoszczycowie w tej okolicy.
W 2023 roku nazwisko Płoszczyca nosiły 374 osoby w Polsce, najwięcej w Małopolsce. Nazwisko pochodzi od nazwy owada. Płoszczyca szara (Nepa cinerea) to owad z rzędu pluskwiaków różnoskrzydłych, należący do rodziny płoszczycowatych. Potocznie nazywany jest „skorpionem wodnym”. Włosienica, położona jest w Dolinie Wisły w powiecie oświęcimskim, zachodniej części województwa małopolskiego. Stanowi administracyjną część Gminy Oświęcim. Chlubi się historią sięgającą XIII wieku. Stanowi zaplecze dla miasta Oświęcim, spełniając funkcję mieszkaniową, usługową i rolniczo-handlową.
Mój tata urodził się jako trzecie, najmłodsze dziecko Michała Płoszczycy (1946-2022) i Zofii Makuch (ur. 1952). Ma dwójkę starszego rodzeństwa:
Synowie cioci Aliny są ze mną spokrewnieni zarówno ze strony mamy jak i taty! Mamy wspólnych dziadków Płoszczyców, a prapradziadek Maciej Kramarczyk był bratem Andrzeja Kramarczyka – praprapradziadka Dominika i Łukasza, ze strony ich taty.
Mój tata Mirek dzieciństwo i młodość spędził w Zatorze, ale jego rodzice pochodzili z pobliskiej miejscowości Włosienica. Dziadek i babcia byli sąsiadami. Znali się od urodzenia i bardzo się lubili. Jako dorośli zapałali do siebie uczuciem i wzięli ślub 16.10.1971. Babcia pracowała jako krawcowa, dziadek był piekarzem.
Po ślubie zamieszkali w domu rodzinnym babci Zosi, wraz z jej rodzicami i czterema siostrami, były to:
Babcia miała jeszcze dwóch braci Michałka (1949) i Józia (1965), ale obaj zmarli jako malutkie dzieci. Urodzenie ostatniego synka, Józia, prababcia omal nie przypłaciła życiem, miesiąc leżała w szpitalu.
Pradziadek Makuch, czyli tata babci, po wybuchu II wojny światowej został wysłany na front. Z jego grupy, ok. 200 żołnierzy, przeżyło tyko 70, a pradziadek został ranny i wiele czasu spędził w szpitalu. Byli tam żołnierze z rożnych krajów, z niektórymi się zaprzyjaźnił. Grywali razem w szachy, dzielili się zawartością paczek, które dostawali od rodzin. Pradziadka wysłano na Węgry, został tam kilka lat, nauczył się języka węgierskiego. Zamieszkał niedaleko Balatonu, u kobiety, której dwaj synowie zginęli na wojnie, pomagał jej w gospodarstwie. Spędził na Węgrzech dziewięć lat, wrócił do Polski dopiero po wojnie. Wtedy, po krótkiej znajomości, ożenił się z prababcią Anną. Wybudowali dom, którego fragment stoi do dzisiaj.
Prababcia Anna Oczkowska była córką z drugiego małżeństwa Jana Oczkowskiego i Magdaleny Poleńskiej (urodzonej w 1891 córki Franciszka i Konstancji Srokosz. Franciszek to syn Macieja i Marianny Wanat, Konstancja miała tylko matkę, Katarzynę, jej ojciec był nieznany).
Tata pamięta, że kiedy przyjeżdżał jako malutki chłopczyk do dziadków na wakacje, spał z babcią pod wielką pierzyną na sienniku wypchanym sianem. Budził go odgłos starego zegara, który babcia miała w pokoju.
Pradziadek Stanisław wychowywał się bez ojca, jego mama nigdy nie wyszła za mąż. Gdy był małym chłopcem, mama źle go traktowała. Pewnego dnia interweniowała nawet żandarmeria, bo w wiosce chodziły pogłoski, że mały Staś był za karę zamykany w piecu.
Praprababcia Agnieszka Makuch była córką Jana Kantego (syna Kazimierza i Anny Ogórek) i Wiktorii Rychel (córki Jana i Marianny Okrzeszowskiej).
Mój dziadek Michał urodził się 13.07.1946 jako trzecie dziecko Stanisława Płoszczycy (1911-1947) i Bronisławy z domu Kaszyca (1916-1998). Miał brata i siostrę:
Dziadek z babcią w roku 1978 przenieśli się z Włosienicy do Zatora, gdzie dostali mieszkanie w bloku. Babcia mieszka tam do dziś, ja spędziłam z nimi trzy lata. Gdy byłam malutka i mama poszła do pracy, opiekowali się mną. Babcia była już na emeryturze a dziadek wówczas pracował w Dinozatorlandzie, gdzie był operatorem karuzeli a w zimie świętym Mikołajem.
Dziadek zmarł po ciężkiej chorobie, dnia 15.05.2022, w dniu komunii mojego brata… zdążył zobaczyć Kubę w stroju komunijnym, o czym bardzo marzył i zasnął na zawsze o drugiej po południu. Na zawsze będzie w naszej pamięci.
Dziadek nie pamięta swojego taty, gdyż ten zmarł na gruźlicę gardła gdy dziadek miał zaledwie roczek. Penicylina, zamówiona cudem u rodziny z zagranicy, przyszła tydzień po śmierci pradziadka. Prababcia już nigdy nie wyszła za mąż.
Pradziadkowie także znali się od dziecka, bo mieszkali obok siebie. Pradziadek Stanisław był ekonomem we dworze we Włosienicy, słynął z twardego charakteru. Ożenił się z Bronią, która mieszkała w domu obok zaś jego siostra wyszła za brata Broni, który był kościelnym.
Pradziadek Staszek był synem Tomasza (ur. 1864) i Heleny Majer (Majeran). Miał aż czternaścioro rodzeństwa ale część przyrodniego, bo jego tata miał dwie żony. Tomasz był synem Franciszka i Marianny Borowczyk, miał pięciu braci, którzy dali początek nowym rodzinom o nazwisku Płoszczyca. Mamy informacje o niektórych jego dziadkach, pradziadkach, a nawet 3 x pradziadkach (czyli moich 6 x pradziadkach).
Prababcia Bronia dożyła 72 lat, i choć młodo owdowiała, doczekała się wielu wnuków i prawnuków. Tata pamięta, że to dzięki jej wsparciu mógł kupić sobie rower, o którym marzył. Zawsze miała dla wnuków cukierki. Była cicha i pracowita, pomagała w opiece nad wnukami. Piekła chleb, którego smak jedna z wnuczek, Ola, dalej pamięta, i najlepsze kluski na parze. Póki mogła, jeździła na pielgrzymki do Kalwarii. Zmarła w 1998r.
O rodzinie mojego taty wiele więcej nie wiadomo, nie zachowało się zbyt wiele zdjęć i informacji, ale może w przyszłości jeszcze coś znajdziemy.
Moją historię tworzy niezliczona ilość osób a każda z nich miała swoje radości i troski. Mieli różne charaktery, różny wygląd, ale każdy z nich zostawił we mnie kawałek siebie.
Kiedy jako małe dziecko jeździłam z rodzicami na imieniny do babci i dziadka do Grojca, to po zjedzeniu pysznych, pieczonych przez moją babcię kocich oczek, zawsze wędrowałam na strych. Ile tam było skarbów! W starym domu w Osieku, w którym spędziłam pierwsze lata życia, też wymykałam się na strych, chociaż było to dość niebezpieczne; najpierw trzeba było wspiąć się po schodach stromych jak drabina, a potem uważać, żeby nie spaść przez dziurę w stropie do obory. Ale co tam, strych to było coś! Do dzisiaj pamiętam okulary dziada Michała, laskę, dokumenty…
Kiedy byłam nastolatką, mój tata dostał od siostry Heleny spis dzieci, wnuków i prawnuków Macieja Kramarczyka i Agnieszki Domasik, moich pradziadków. I ten dokument stał się punktem wyjścia do stworzenia naszego drzewa genealogicznego.
Aktualnie w naszym drzewie jest około 1000 osób, a niewykluczone, że uda nam się znaleźć kolejne.
W roku 2023 zrobiłam test DNA za pośrednictwem firmy Ancestry. Udało mi się go wykonać, korzystając z programu dla fanów genealogii. Test określa przybliżone pochodzenie etniczne i pozwala znaleźć spokrewnione osoby, które zarejestrowały się w bazie. Mam takich osób ponad 6 tysięcy. Może to początek nowej przygody.
Jestem poniekąd strażnikiem rodzinnej pamięci, zbieram zdjęcia z rodzinnych archiwów, dokumenty, anegdoty, digitalizuję je, by nie przepadły. A żeby wspomnienia o naszych przodkach i małej ojczyźnie – Osieku, nie zostały zamknięte w szufladach, założyłam grupę 'Osiek – historia i teraźniejszość” w mediach społecznościowych. Serce mi rośnie, kiedy kolejne osoby dołączają i dzielą się wspomnieniami, które są częścią naszego wspólnego dziedzictwa.
Cieszę się, że Ty Polciu podzielasz moją pasję i mam nadzieję, że kiedyś poczujesz równie mocno, jak ja, że to również i Twoja historia, i bez niej nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy.
Jeżeli mogłabyś zmienić jedną rzecz w historii twojej rodziny, co by to było?
Brat mojego dziadka popełnił samobójstwo w wieku 13 lat ze strachu przed swym ojcem. Nie mogę przestać myśleć o tym dziecku. Gdybym mogła cofnąć się w czasie zrobiłabym wszystko aby do tego nie doszło.
Czy uważasz, że twoje zafascynowanie genealogią jest poniekąd złodziejem czasu?
Tak! Zdecydowanie jest złodziejem czasu, tak jak każdy nałóg wciąga i uzależnia, ale ten przynajmniej nie ma skutków ubocznych 🙂 I jest moim jedynym nałogiem. Zdarza mi się siedzieć do 2 w nocy nad nowymi materiałami i wstać niewyspaną, lecz z drugiej strony ten „złodziej czasu” sprawia mi wiele radości i satysfakcji.
Czy w historii twojej rodziny jest ktoś, kogo podziwiasz?
Fascynuje mnie postać brata mojego pradziadka – Franciszka Kramarczyka. Mimo, że jego ojciec nie chciał się zgodzić na kształcenie syna, mawiając: ten kto się zna na piśmie, ten się pierwszy do piekła wciśnie i Franciszek skończył tylko 2 klasy, nie przeszkodziło mu to zostać wójtem, największym gospodarzem w wiosce, a wreszcie posłem na sejm. Podziwiam jego ambicję i determinację.
Ile czasu zazwyczaj poświęcasz na szukanie starszych pokoleń i nowych informacji?
Nie mogę robić tego codziennie ze względu na inne obowiązki, zajmuję się tym kilka razy w miesiącu i trwa to kilka godzin, przy czym jest to moim hobby już od wielu lat.
Opowiedz o czymś czego nie udało ci się osiągnąć lub nad czym ciągle pracujesz
Myślę, że osiągnęłam więcej, niż kiedykolwiek planowałam, ale mam marzenie, aby napisać kiedyś książkę o historii naszego rodu.
Czy w twojej pasji była sytuacja która wprawiła cię w smutek?
Zdarza się, że niektóre osoby z rodziny, które mają wiedzę o naszych przodkach, nie chcą się nią podzielić. Jest to dla mnie przykre, zwłaszcza, że są to zazwyczaj osoby w mocno podeszłym wieku i kiedy odejdą nikt już nie będzie w stanie przytoczyć tych historii.
Z czego jesteś najbardziej dumna?
Można powiedzieć, że jestem strażnikiem rodzinnych historii, a równocześnie rodzinnym archiwistą. To dzięki mnie zdjęcia, dokumenty i rodzinne pamiątki należące do członków bliższej i dalszej rodziny nie są wyrzucane czy zapominane na strychach i piwnicach, a trafiają do mojego archiwum. Mam nadzieję, że w kiedyś znajdą się w rękach przyszłych pokoleń, które również będą o nie dbały.
Pola Płoszczyca, autorka pracy i uczennica Szkoły Podstawowej nr 1 im. Władysława Jagiełły w Osieku w 2024 roku wzięła udział w 3. edycji konkursu „Bez korzeni nie zakwitniesz. Moja Wielka i Mała Ojczyzna”. To wspólne przedsięwzięcie Archiwów Państwowych oraz Ministerstwa Edukacji Narodowej. Koordynatorem tej edycji było Archiwum Państwowe w Lublinie.
Spośród 46 prac, które zakwalifikowały się do szczebla ogólnopolskiego, Kapituła Konkursu wyłoniła 3 laureatów i 12 wyróżnionych oraz przyznała 3 nagrody specjalne.
Pola Płoszczyca znalazła się w gronie wyróżnionych w konkursie. Nagrodę odebrała 11 września 2024 roku podczas uroczystej gali zorganizowanej w Teatrze Starym w Lublinie.